Autor |
Wiadomość |
monikka1 |
Wysłany: Pią 16:18, 11 Lis 2016 Temat postu: |
|
No na błędy można przymknąć oko, powiedzmy że spieszył sie i palnął pare gaf
Co do twórczości to jest bardzo fajna. |
|
|
Papir21 |
Wysłany: Śro 15:20, 20 Lip 2016 Temat postu: Re: Tfórczość waszego kochanego Naczelnika :> |
|
vere napisał: |
No to tutaj ja zacznę :
Pokój ... obudziłem się ... ten sam sufit to samo pekniecie które widzę co ranek ... wstaję ... robie kawe ... ubikacja ... mycie żebów ... potem prysznic ... ciagle to samo co dzień co przebudzenie to samo ... czasem zastanawiam się czy inni też tak robią ... zastanawiam się ile istot w tym samym czasie co ja wstaje ... myje zęby ...
Wychodze , powietrze jest zimne wręcz chłodne .... ulicaaa... pusta ... lubię puste ulice . Idę przed siebie ... jedna latarnia dróga ... kolejna odrapana ławka ... papier kratka ściekowa ... ciągle przed siebie . Zimno dochodzę do drzewa .... rozglądam się wokoło ... i ... znowu zastanawiam ilu jest takich jak ja ... chy jest ktoś kto w tym samym momencie dotyka kory lodowatą dłonią ... a pod palcami powolutku trzeszczą mu odłamujące się cieniutkie kawałki wiekowego drzewa ... Ruszam dalej ... mijam stację ... dopinam płaszcz chyba zacznie padac . Na chodniku widzę rozlane mleko . Myślę jak mozna tak marnotrawić jedzenie ... jest tyle głodu na świecie ... Mijam kałuże ... sunę dalej pustą ulicą . Rozglądam się . Z prawej strony widzę napis :" Cracovia "... jak mozna tak niszczyć taki ładny budynek skandal myślę sobie ... obok napisu leży rękawiczka mała z dwoma palcami ... zastanawiam się jakie stworznie ją zostawiło ... napewno szuka teraz zagubionej części garderoby ....
Naprzeciw mnie postać . Kobieta . Patrzę jej w oczy . Brązowe ładne pełne głębi . włosy ciemne ukryte pod kapturem z białym naszytym korzuszkiem . Mimo kurtki widać że jest zgrabna . Zbliza się . Spogląda na mnie ? Tak ale szybko odwraca wzrok . Ja ... szybkim ruchem prawie błyskawicznie rzucam się na nią ... jednym cięciem rozeywam tętnice ... krew ... jest ... słodka ... jeszcze ciepła ... czuję jakby tetniła sama w sobie ... pozywiam się ostrożnie tak by nie uronic ani kropli prawie tak jakbym ją namiętnie całował tak jak caluje mężczyzna swoją ukochaną ... czuję jak z mojej ofiary odpływa życie powoli z każdą kroplą . Nie żyje . Wstaję . Odchodzę . Idąc zastanawiam się ... ile w tym samym czasie było takich zdarzeń ... szybko w myślach odpowiadam sobie - pewnie wiele - odchodzę pustą ulicą .
-------------------------------------------------------------------------------------
Była wigilia ... mrozny wieczór ... przechadzałem się zasnierzonymi ulicami ... latki ... opadały na moją twarz po czym zamieniały się w wodne kropelki i wsiakały w mankiet ubrania ... Ulice mimo póznej pory były pełne ... tu rodzina z dziecmi tam znowu zakochana para ... a jeszcze gdzie para starszych ludzi trzymajacych się za rekę . Ja szedłem sam środkiem ulicy pewnym krokiem . Nazywam się Wiliam Turner i jestem bankowcem ... mam wszystko pieniądze władze . Moja rodzina jest jedną z najzamorzniejszych w Bostonie a jednak szedłem w ten wieczór o tej porze sam ... Tą ulica ... i wtedy nagle pojawiłas się ty . Krucha istota kobieta o powabnej figurze i lekko wyczuwalnej pieknej urodzie ... Zwróciłem na Ciebie uwagę pamietasz ? Podszedłem ukłoniłem sie lekko . Byłaś nieśmiała ... kiedy wręczyłem ci kwiaty ... pamiętasz jak pieknie wyglądały pokryte tym korzuchem z białego sniegu ? ... pamietam jak zaczerwieniłaś się na twarzy ale to jeszcze bardziej dodało ci uroku ... wziełas mnie pod ramię i już nie szedłem sam ... pmietam niebo wtedy chodz zakryte chmurami ... wygladało tak jakby mieniło się na nim tysiąc gwiazd ... to chyba te płatka prawda najdroższa ? ... Usiedliśmy na ławce miałaś strasznie lodowate ręce mimo że trzymałem Cie za nie niemal bez przerwy ... patrzyłem Ci w oczy były piekne ale też pełne smutku ... i ukrywanego bólu nie wiedziałem wtedy dlaczego ... ale jednak było w nich cos tak przyzywającego ... coś co nie pozwałoało oderwać od Ciebie oczu ... pamiętasz najdroższa co wtedy powiedziałem ? Powiedziałem że chyba jesteś magiczna ... a ty tylko uśmiechnełaś się tajemniczo ... wtedy nie rozumiałem dlaczego teraz rozumiem ...
pamiętam jak dziś ,,, moment w którym pochyliłem się nad tobą by cię pocałowac ... a ty brutalnym ruchem wgryzłaś się w moją tętnice roozrywając naczynia ... bolało .. ale potem twoje ruchy przestału być już takie gwałtowne czułem się tak jakbyś całowała mnie deliktanie po szyi ... potem ból ... a potem przebudzenie .. wszystko wydawało się takie ostre piękne ... nawet świst wiatru był inny ... chwyciłaś mnie za rękę ,,, i szliśmy parkiem ... przed siebie ... wtedy ... w Bostonie ... 1678 roku ...
-------------------------------------------------------------------------------------
Obudziłeś się ... nie możesz się ruszyć . Dlaczego ? Moje ręce dlaczego są przywiązane ? co to za pomieszczenie ? Gdzie ja jestem ? Cholera ! Chyba za dużo wczoraj wypiłem ... Słyszę huk ... potężny huk ktoś krzyczy ... tracę przytomności . Budzę się drzwi od celi są wyłamane pasy znikły ... wstaję . Spoglądam na pusty korytarz podłoga jest czymś umazana ... lepka maż nie widzę jest ciemnio ... Za rogiem chyba widzę jakieś światło ... wolnym kotkiem zbliżam się tam ... dziwne . Wychylam głowę zza rogu ... o mój boże ... to jakaś dziwna ściana ze światła ... teraz widzę że cały czas szedłem po podłodze usłanej kawałkami ciała i zalanej krwią co tu się stało ? Wszystko umazane ... ale chwila ... jakaś siła popycha mnie w stronę światła ... przechodzę ... ciepło i nagle chało ... otwieram oczy ... pole szaro zimno ... z przodu dom ... ciemny .. w oknie światło ... podchodzę ... nagle błysk ... jestem znowu w moim pokoju przywiązany do łózka ale jest tu jeszcze ktoś ... czai się w cieniu ... kobiecy głos ... jesteś mój piękny ... czekałam na Ciebie ... głos sykl iwy ... postać wyłania się ... zgrabna kobieta chyba naga ... rozpuszczone włosy ... chowa ręce za sobą .... całuje ... zapadam w ciemności ... budzę się ... czuję przyjemności ... ona jest na mnie ... a ja w niej ... nie widzę jej twarzy nie mogę dotkną ... blask księżyca wpada do pokoju ... O mu boże ! ...jej ciało jest jakby spowite cieniami kto re jak węże wijąc się po skórze tworzą niebywałe kształty ... włosy ciemne jakby utkane z cienia ... i wielkie szpony ... które powoli zagłębiają się w moje wnętrzności ...
-------------------------------------------------------------------------------------
To był kącik twórczości Naczelnika |
No i to jest naprawdę niezłe. Bardzo mi się podoba, tylko kilka błędów ortograficznych jest. Szkoda że na tym forum tyle spamu powstało ( patrz poprzedni wpis) |
|
|
Karachi |
|
|
Karachi |
|
|
vere |
Wysłany: Śro 22:58, 30 Lis 2005 Temat postu: Tfórczość waszego kochanego Naczelnika :> |
|
No to tutaj ja zacznę :
Pokój ... obudziłem się ... ten sam sufit to samo pekniecie które widzę co ranek ... wstaję ... robie kawe ... ubikacja ... mycie żebów ... potem prysznic ... ciagle to samo co dzień co przebudzenie to samo ... czasem zastanawiam się czy inni też tak robią ... zastanawiam się ile istot w tym samym czasie co ja wstaje ... myje zęby ...
Wychodze , powietrze jest zimne wręcz chłodne .... ulicaaa... pusta ... lubię puste ulice . Idę przed siebie ... jedna latarnia dróga ... kolejna odrapana ławka ... papier kratka ściekowa ... ciągle przed siebie . Zimno dochodzę do drzewa .... rozglądam się wokoło ... i ... znowu zastanawiam ilu jest takich jak ja ... chy jest ktoś kto w tym samym momencie dotyka kory lodowatą dłonią ... a pod palcami powolutku trzeszczą mu odłamujące się cieniutkie kawałki wiekowego drzewa ... Ruszam dalej ... mijam stację ... dopinam płaszcz chyba zacznie padac . Na chodniku widzę rozlane mleko . Myślę jak mozna tak marnotrawić jedzenie ... jest tyle głodu na świecie ... Mijam kałuże ... sunę dalej pustą ulicą . Rozglądam się . Z prawej strony widzę napis :" Cracovia "... jak mozna tak niszczyć taki ładny budynek skandal myślę sobie ... obok napisu leży rękawiczka mała z dwoma palcami ... zastanawiam się jakie stworznie ją zostawiło ... napewno szuka teraz zagubionej części garderoby ....
Naprzeciw mnie postać . Kobieta . Patrzę jej w oczy . Brązowe ładne pełne głębi . włosy ciemne ukryte pod kapturem z białym naszytym korzuszkiem . Mimo kurtki widać że jest zgrabna . Zbliza się . Spogląda na mnie ? Tak ale szybko odwraca wzrok . Ja ... szybkim ruchem prawie błyskawicznie rzucam się na nią ... jednym cięciem rozeywam tętnice ... krew ... jest ... słodka ... jeszcze ciepła ... czuję jakby tetniła sama w sobie ... pozywiam się ostrożnie tak by nie uronic ani kropli prawie tak jakbym ją namiętnie całował tak jak caluje mężczyzna swoją ukochaną ... czuję jak z mojej ofiary odpływa życie powoli z każdą kroplą . Nie żyje . Wstaję . Odchodzę . Idąc zastanawiam się ... ile w tym samym czasie było takich zdarzeń ... szybko w myślach odpowiadam sobie - pewnie wiele - odchodzę pustą ulicą .
-------------------------------------------------------------------------------------
Była wigilia ... mrozny wieczór ... przechadzałem się zasnierzonymi ulicami ... latki ... opadały na moją twarz po czym zamieniały się w wodne kropelki i wsiakały w mankiet ubrania ... Ulice mimo póznej pory były pełne ... tu rodzina z dziecmi tam znowu zakochana para ... a jeszcze gdzie para starszych ludzi trzymajacych się za rekę . Ja szedłem sam środkiem ulicy pewnym krokiem . Nazywam się Wiliam Turner i jestem bankowcem ... mam wszystko pieniądze władze . Moja rodzina jest jedną z najzamorzniejszych w Bostonie a jednak szedłem w ten wieczór o tej porze sam ... Tą ulica ... i wtedy nagle pojawiłas się ty . Krucha istota kobieta o powabnej figurze i lekko wyczuwalnej pieknej urodzie ... Zwróciłem na Ciebie uwagę pamietasz ? Podszedłem ukłoniłem sie lekko . Byłaś nieśmiała ... kiedy wręczyłem ci kwiaty ... pamiętasz jak pieknie wyglądały pokryte tym korzuchem z białego sniegu ? ... pamietam jak zaczerwieniłaś się na twarzy ale to jeszcze bardziej dodało ci uroku ... wziełas mnie pod ramię i już nie szedłem sam ... pmietam niebo wtedy chodz zakryte chmurami ... wygladało tak jakby mieniło się na nim tysiąc gwiazd ... to chyba te płatka prawda najdroższa ? ... Usiedliśmy na ławce miałaś strasznie lodowate ręce mimo że trzymałem Cie za nie niemal bez przerwy ... patrzyłem Ci w oczy były piekne ale też pełne smutku ... i ukrywanego bólu nie wiedziałem wtedy dlaczego ... ale jednak było w nich cos tak przyzywającego ... coś co nie pozwałoało oderwać od Ciebie oczu ... pamiętasz najdroższa co wtedy powiedziałem ? Powiedziałem że chyba jesteś magiczna ... a ty tylko uśmiechnełaś się tajemniczo ... wtedy nie rozumiałem dlaczego teraz rozumiem ...
pamiętam jak dziś ,,, moment w którym pochyliłem się nad tobą by cię pocałowac ... a ty brutalnym ruchem wgryzłaś się w moją tętnice roozrywając naczynia ... bolało .. ale potem twoje ruchy przestału być już takie gwałtowne czułem się tak jakbyś całowała mnie deliktanie po szyi ... potem ból ... a potem przebudzenie .. wszystko wydawało się takie ostre piekne ... nawet świst wiatru był inny ... chwyciłaś mnie za rękę ,,, i szliśmy parkiem ... przed siebie ... wtedy ... w Bostonie ... 1678 roku ...
-------------------------------------------------------------------------------------
Obudziłeś się ... nie możesz się ruszyć . Dlaczego ? Moje ręce dlaczego są przywiązane ? co to za pomieszczenie ? Gdzie ja jestem ? Cholera ! Chyba za dużo wczoraj wypiłem ... Słyszę huk ... potęzny huk ktoś krzyczy ... tracę przytomnośc . Budzę się dzwi od celi są wyłamane pasy znikły ... wstaję . Spoglądam na pusty korytarz podłoga jes czymś umazana ... lepka maż nie widzę jest ciemnio ... Za rogiem chyba widzę jakieś światło ... wolnym ktokiem zblizam się tam ... dziwne . Wychylam głowe zza rogu ... o mój boze ... to jakaś dziwna ściana ze światła ... teraz widzę że cały czas szedłem po podłodze usłanej kawałkami ciała i zalanej krią co tu się stało ? Wszystko umazane ... ale chwila ... jakaś siła popycha mnie w stronę światła ... przechodzę ... ciepło i nagle chło ... otwieram oczy ... pole szaro zimno ... z przdu dom ... ciemny .. w oknie światło ... podchodzę ... nagle błysk ... jestmem znowu w moim pokoju przywiązany do lóżka ale jest tu jeszcze ktoś ... czai się w cieniu ... kobiecy głos ... jesteś mój piekny ... czekałam na Ciebie ... głos sykliwy ... postać wyłania się ... zgrabna kobieta chyba naga ... rozpuszczone włosy ... chowa ręce za sobą .... całuje ... zapadam w ciemnośc ... budze się ... czuję przyjemnośc ... ona jest na mnie ... a ja w niej ... nie widzę jej twarzy nie mogę dotknąc ... blask księzyca wpada do pokoju ... O mó boże ! ...jej ciało jest jakby spowite cieniami ktore jak węze wijąc się po skorze tworzą niebywałem kształty ... włosy ciemne jakby utkane z cienia ... i wielkie szpony ... które powoli zagłębiaja się w moje wnętrzności ...
-------------------------------------------------------------------------------------
To był kącik tfórczości Naczelnika |
|
|